
Cóż tu pisać, gdy wszystko widać – temu Panu ewidentnie zabrakło literki „a”. Do jakich okropnych ekscesów musiało dojść w lokalu, ileż zębów i kufli wybitych i rozbitych, aby zgubić najpowszechniejszą z samogłosek, superliterę, podstawowy środek wyrazu, najpierwszy z wołaczy? A się przelękło, a może pękło, dostało w mostek lub lewym prostym. Tak się skończyło - że A nie było. Pijackim sprytem zaradzono jednak problemowi; wystarczy bowiem posłuchać przez chwilę nietrzeźwej osoby, by zrozumieć, że od „o z kropką” do „a” prowadzi droga krótsza niż na komisariat. Co było do udowodnienia.
2 komentarze:
świetne!~
a w mojej ocenie, w tym przypadku droga od "o z kropką" do "a" jest zawsze kręta, a nawet bardzo, bardzo kręta
niezależnie czy droga od "o z kropką" do "a" jest prosta czy kręta i jak daleko jest rzeczony komisariat, z pewnością złocisty napój ułatwia jej pokonanie.
Prześlij komentarz