sobota, 12 stycznia 2008

Check your head


Sarmaci, gastarbaiterzy, unici - a nawet schengenianie. Międzynaród i wielokulturę mamy we krwi i w portfelach od wieków - wbrew natrętnej propagandzie niektórych nieżyczliwych naszej wspólnocie, finansowanych dewizami ośrodków. Dowodem na to może być choćby umiłowanie języków obcych, wykazywane przez Polaków w najmniej oczekiwanych momentach. Jest to doprawdy wzruszające, stanowi też koronny dowód na naszą gościnność, pojmowaną nie tylko jako dzielenie się bigosem i żołądkową, lecz jako wyjście na spotkanie Innego, wejście w jego świat-język - i wyniesienie stamtąd co się tylko da. Szkoda internetu na wyliczanie tych galaktyk anglicyzmów, rusycyzmów, germanizmów, calej barwnej cyganerii słów poprzywożonych do nas z całego swiata przez spracowanych emigrantów, znudzonych dyplomatów i sprytnych szpiegów innych krajów. Jesteśmy dumni z esperanto, sztucznego języka który powstał przez połączenie większości języków naturalnych cywilizowanego świata. Zapominamy jednak, że nasz język naturalny wygląda całkiem, całkiem podobnie. Trudno jest nie powiedzieć słowa po angielsku podczas zakupów w hipermarkecie- krainie sale'ów, Tweeties'ów i EarlGreyów w półlitrowych opakowaniach; jest to już zupełnie niemożliwe przy zakupie komputera. Nabycie auta bez znajomości języka niemieckiego (zwłaszcza słów "wagen" i "Volk") grozi czołowym zderzeniem z rzeczywistością. Poejrzewani o ciągoty nacjonalistyczne, z ochotą i miłością używamy języków prawie wszystkich naszych sąsiadów. Czy da się u nich zauważyć tyle dobrej woli? Ilu polonizmów używają panowie "tolerancyjni" z Brukseli? Natomiast nasza narodowa miłość do zagranicznych słów potrafi nabrać zupełnie dramatycznego posmaku,gdy porusza się na granicy niemożliwości - co zrobić bowiem, gdy nie ma żadnego angielskiego słowa na to, co chcesz po angielsku powiedzieć? Wtedy, niczym fantomowa, dodatkowa kończyna w wyobraźni pacjenta - powstają słowa nowe. Z każdej litery powyższego aż bije desperacja, by stać się amerykaninem trochę bardziej; za pomocą szyldu reklamowego stać się angielskim niczym piętrowy autobus, niemieckim jak Bismarck, z najwspanialszymi narodami wszechświata stopić się w jedno. Byliśmy już papugą narodów - teraz zostaniemy smętnym ogonkiem przy "a".

Brak komentarzy: