niedziela, 11 listopada 2007

Archirozpacz


Na początku życia człowiek uczy się wymawiania słów. Potem uczy się budować zdania; w szkole próbują go nauczyć budować je sensownie. Na tym etapie odpadają już pierwsi odporni, którzy muszą pozostać na poziomie posła. Reszta z czasem uczy się manipulować słowami z coraz większą ekwilibrystyką, posuwając się czasami do błyskotliwości. Wtedy następują studia z marketingu lub reklamy - i następuje klęska. Rzesze usiłujących się nauczyć pisać i mówić chciwych i młodych ludzi jest uświadamiana, jak skutecznym i prostym jest mechanizm podmiany. Bierzesz dwa słowa i zamieniasz je miejscami; dwa pojęcia zamieniasz znaczeniami; żyrafę stawiasz w centrum New Yorku, a wieżowiec na saharyjskiej wydmie. Nazywa się to kreatywnością; powstało dzięki niej wiele drogich i zwracających uwagę produktów a przede wszystkim - mnóstwo strasznych nazw handlowych. Biorąc jakikolwiek termin odnoszący się do wytwarzania czy projektowania czegokolwiek, dodajemy nazwę tego, co chcemy sprzedać - i gotowe! Na załączonym obrazku widać przykład takiej okrutnej działalności - co gorsza, nie jest to na pewno najbardziej okazały przedstawiciel gatunku. W zupełności jednak wystarczy, aby do fryzjera już nigdy nie pójść. Umieszczenie napisu na malarskiej sztaludze (co to ma do architektury?) dopełnia tylko obrazu rozpaczy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

aż się marzy zebyśmy wrócili do prostych nazw jak sprzedaż to sprzedaż jak fzyzjer to fryzjer

na szczęście u mojego szewca ( młody człowiek) nadal pisze szewc