niedziela, 7 sierpnia 2011

Łojezu Investment



Gdy wydarza się niemożliwe – to na pewno jest to reklama. Przykłady można znaleźć aż za łatwo; w takiej masie przestają być odpowiednio przerażające, jak kopiec mrówek, którego mało kto boi się aż tak, jak jednego tłustego pająka. Jadowity kolec w umyśle odbiorców ma dziś kształt kreseczki przekreślającej znaną i lubianą literkę «ły».

Parcie na Zachód spowodowało, że geny naszych alfabetów zaczęły mieszać się i gubić w sobie; oczywiście, słabszy miesza się i gubi bardziej. Epoka transformacji nie sprzyja niuansom; rewolucja najpierw strzela, później pyta – również w reklamie. Zlepki i złączki języczno-językowe cieszą, sprzedają, a czasem i postraszą co delikatniejszych konsumentów. Nazwa funkcjonującej nie od dziś firmy mięsnej «ŁMEAT » należy do tych, które mogą się przyśnić.

Jak można było połączyć polskie «Ł» z obcym «meat»? Gdyby istniała specjalizacja fizyki gramatycznej, moglibyśmy mówić o zimnej fuzji, spotkaniu niespotykalnych, cudzie bądź Noblu, wedle światopoglądu. Nauki jednak nie ma; wyjaśnienie pozostanie więc w głowach autorów. Możliwe, że jest to jedyna rzecz, jaka się tam znajduje.

2 komentarze:

Markiz pisze...

Treść niezła, jednakże w pełnym jej odbiorze przeszkadza mi stylistyka:
"nagle powietrze zaczyna falować, w powietrzu unoszą się...",
"...sztuka graficzna widziała już niejedną typograficzną manipulację, akurat takich widziała zdecydowanie za dużo.", itp.

Pozdrawiam

olka pisze...

mnie to najbardziej zastanawia jak się czyta to łmeat. Przecież to język można połamać, albo przynajmniej się przydusić