niedziela, 7 grudnia 2008

Trzcina silikonowa.


Słynny Pascal przyjął kiedyś najpoważniejszy zakład ze wszystkich. Po co się jednak tak wysilać?
Zakładając się o rzeczy poważne, trzeba liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Pascal zaryzykował istnienie Boga, jednak nie każdy może mieć ochotę kłaść na szali doczesne - bądź wieczne - życie. Hazard jednak kusi niemniej, niż straszą jego konsekwencje.

Odpowiedź rodzi się sama: zakładajmy się o banialuki.

Do tej szerokiej, mieszczącej całe narody, kategorii kwalifikują się na pewno, implanty kobiecych piersi. W kategorii rozpaczliwości i beznadziei mieszcząc się dokładnie między polskim Sejmem a Senatem, nie przypadkiem pojawiają się jako propozycja dla początkujących hazardzistów.

Trudno wyobrazić sobie coś mniej obciążającego system nerwowy, niż wspomniane woreczki z solą fizjologiczną – tu, nawet zakładanie się o pogodę wydaje się sublimacją na miarę najlepszych pokerzystów. Prawdziwe, nieprawdziwe, z śniegiem czy bez?

Wygrana w głupiej grze nie daje zapewne mniej satysfakcji niż w mądrej, czego dowody oglądać można dziesiątki razy w powszechnie dostępnej telewizji. Skoro więc tak łatwo jest wygrywać, kto by się dopytywał, co wygrywa się właściwie? „Sukces”? Mamy już jedną modę na sukces – pojawienie się drugiej byłoby wydarzeniem katastrofalnym dla kraju.

Wydaje się więc, że bezpieczna i „zapewniająca niezapomniane emocje ” zarazem polityka zakładania się o rzeczy bez znaczenia jest nie mniej uzasadniona, niż wszywanie sobie foliowych torebek na żebra. Czy ten brak zmieni jednak jedno lub drugie?

Zakłady mają, według spisanej deklaracji, „podnosić ciśnienie”. Zamiast tego, raczej obniżają - ogólny poziom jakości świata.

Brak komentarzy: