czwartek, 2 października 2008

Szarzyzna.


Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi?
Któryż to pierwszy sekretarz rządził niedomytym, lecz niepokalanym narodem, gdy ta reklama była jeszcze piękna i świeża (lub nawet tylko to drugie)?

Z biegiem lat świeższa się nie stała – koronki powoli stają siępajęczyną a biel, poetycko od wieków kojarzona ze śniegiem, tutaj przywiedzie na myśl tylko straszne, brązowo-szare placki znajdywane wczesną wiosną pod samochodami.

To prawdziwy pomnik upływającego czasu – jak wieczne plamki miliardów much, upstrzona miliardem naklejek, szczątków naklejek
i szczątków rzeczy, których nie zidentyfikuje już nigdy nikt.

Czy to nie wiatr historii tak je uformował, pędzące pomiędzy ramiączkami i zapięciami – kamieniami milowymi kolejnych trendów, rozmiarów i mód na odchudzanie? Niedzisiejsze są nawet godziny otwarcia.

Zdarzają się przedmioty i zjawiska, które w niemalże żaden sposób nie poddają się upływowi czasu - Volkswagen „garbus”, czekolada czy Mona Lisa prawdopodobnie już nigdy nie wyjdą z mody. Powyższa reklama jest od tego stanu tak daleka, jak to tylko możliwe; prawdziwie zmęczona, przepracowana, od lat spokojnie śpi
z niedojedzoną kanapką w ręku.

Każda zmarszczka świadczy tu o tysiącu klientów.
Ich ilość świadczy już o ich braku.

Brak komentarzy: