sobota, 15 grudnia 2007

B jak bogactwo


Kim był pierwszy na świecie człowiek, który otrzymał pseudonim? Kto rozpoczął tę światową manię, rozpuchłą potem w milion kryptonimów, kodów i nicków, wielki festiwal alter-ego, pożywiający się jedną z najbardziej pierwotnej namiętności - radosnemu zawracaniu innym w głowie i zmyślaniu, ile się da. Nazywasz się Jan Kowalski - co za niefart, czeka Cię życie nadzwyczaj zwyczajne, a Twoja żona będzie jeszcze zwyczajniejsza od Ciebie. Z przyziemnego labiryntu codzienności wydobyć Cię może wówczas tylko jedno - nabycie czarnego płaszcza, cylindra i przybranie Tajemniczego Miana. Jednym tym gestem unieść się można ponad szarawą ludzkość - nie każdy bowiem może pochwalić się sekretnym numerem bądź kryptonimem, nie każdy stanie w jednym rzędzie z "007", "A-400" i im podobnymi. Przybranie pobudzającej wyobraźnię nazwy bądź imienia może mieć tylko jeden skutek - natychmiastowy sukces towarzyski i finansowy, o czym zaświadczyć mogą liczne muzy artystów, znane jedynie z kabaretowych pseudonimów. Wróćmy jednak do kwestii istotnych, czyli pieniędzy. Ciekawa, sceniczna w pewnym sensie, nazwa powinna zadziałać również na niwie gospodarczej. Firma o interesującym imieniu zdaje się być firmą lepszą od tej nazwanej szaro i nijako, jak gdyby od razu przegranej. Próby więc nie ustają, jedną z nich podziwiać można powyżej tego tekstu. Poważna całkiem branża (nieruchomości) przybrana tu jest w szatki showbiznesu - przypomina bardziej postać z cyrku, bohatera młodzieżowego serialu, czarodziejskiego żuczka ze świty królowej krainy Baju-baju. Czy będzie żyć długo i szczęśliwie?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

international nick :)biuro pana B z pewnością cieszyłoby się mniejszą popularnością niż mister B office, a poza tym cóż za otwartość na zagranicznych nabywców, choć w Trójmieście postawiłabym na niemiecką nazwę