niedziela, 22 listopada 2009
Nazwa z żelaza
Fabryka nie śpi — codziennie, siedem dni w tygodniu, zadymione bramy kombinatu opuszczają kolejne zadziwiające nazwy firm. Choć znamy życie i wiemy, że nie ma bez kolców róży, czasami potrafią one naprawdę zaleźć za skórę (i zapaść w pamięci).
Termin „jakość wykonania” nabiera dodatkowego ciężaru przy nazwie zaprezentowanej w tak spójny sposób. Litery - i cały koncept - wydają się być odlane z budzącego respekt (nie mylić z podziwem) żeliwa. Choć fabryk w naszym kraju nie jest mało, mało która radzi sobie z wizerunkiem, jak należy. Należy więc pochwalić żelazną konsekwencję, z jaką „przemysłowa” nazwa i styl afiszu współpracują ze sobą.
Co tu robi jednak mały, czerwony kwiatuszek? Czy wypadł majstrowi z kożucha? Być może, to róża przechowana przez młodego hutnika na spotkanie z narzeczoną... Romantyczny namysł nad industrializacją ludzkiego środowiska nie może być zbyty machnięciem roboczej rękawicy.
„Różyczka!”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
ależ to czrwone to nie kwiatuszek a odskocznia od szrości
Prześlij komentarz