sobota, 10 lipca 2010

Tani i dobry, bo dobry i tani.


Poczciwy Giorgio, założyciel jednego z największych imperiów mody, nawet sobie nie wyobraża, co się dzieje za rogatkami Monako. Raptem kilkaset kilometrów za rezerwatem elegancko uszytych garniturów i pękających w szwach portfeli rozpoczyna się coś, czego nawet nie da się powiedzieć po włosku.

Również w języku Warsa i Sawy trudno jest wygłosić merytoryczną opinię; co zrobić bowiem, gdy szyld mówi sam za siebie, i to tyle, że trudno się przebić przez informacyjny hałas? Do tego obrazu żaden dziad nie ma co zagadywać, choć może on dziadów przyciągać. Co ciekawe, sama grafika jest już znacznie mniej wyzywająca — nie ma tu ani śladu elegancji prosto z Italii, czy nawiązań do orygionalnego, Drogiego Armaniego. Szata plastyczna jest więc widać odniesieniem do mniej sławnej, «taniej» części nazwy.

Widząc taki sklep, prawdziwemu fashionista otwierzy się w kieszeni nóż; przeciętnemu Polakowi zaś — portfel. O tempora, o mores!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

A z jakiego świata jest modelka?